wtorek, 18 lipca 2017

Dziś mamy erę stałego rozwoju


 „Wobec wszelkich cywilizacji działa jedna jedyna, potężna dźwignia: mianowicie religia. Źródłem wszelkiego rozkwitu i wszelkiego upadku ludzkiej egzystencji jest ruch zapoczątko­wany w tej najwyższej sferze"Erich Fromm: "Teoria prawa macierzystego i jej związek z psychologią społeczną"

Wiecie na pewno, że kiedyś dawno temu istniał Kult Wielkiej Bogini, panował matriarchat. Badając temat świadomości i rozwoju ego natknęłam się na ciekawe wyjaśnienia naszych religijnych wierzeń, poczynając od kultu Bogini. Nasza percepcja i rozumienie otaczającego świata kształtuje nasze wierzenia,ideologie , idee, tradycje - naszą rzeczywistość.

Człowiek w okresie kultu kobiet nie łączył przyjścia na świat dziecka z zapłodnieniem przez mężczyznę, nie dostrzegał tego związku przyczynowo -skutkowego pomiędzy sexem i narodzinami. Ziemię i kobiece moce deifikowano, jako źródło wszelkiego życia i pokarmu.Kobiety przypominały bogów. Co miesiąc krwawiły, zgodnie z rytmicznym cyklem natury. Ale o dziwo nie umierały. Jak ustawało krwawienie ich ciało się zmieniało i wydawały życie. Kobieta stanowiła ucieleśnienie samej ziemi, wierzono, że całe postrzegane życie i pokarm pochodzą wprost od ziemi i kobiet. Dopóki człowiek nie rozwiązał zagadki skąd się biorą dzieci wszelki praktyki religijne koncentrowały się na składanie hołdu kobiecie i ziemi. Jednak ostatecznie zmieniło się nasze rozumienie i postrzeganie, nasze światopogląd poszerzyły się, ale w związku z tym pojawiły się nowe tajemnice do rozwiązania.




Pojawienie się społeczeństwo rolniczych wymusił zwiększoną świadomość pór roku i w efekcie człowiek dostrzegł wpływ słońca na wegetację. W wyniku obserwacji stało się jasne, że nawet jeśli ziemia dawała życie, najwyższa energia twórcza pochodzi od Słońca. Tej obserwacji towarzyszyło również odkrycie roli mężczyzny w prokreacji. Nowa era, era patriarchatu zaczęła się tak naprawdę wtedy, kiedy nasi przodkowie podnieśli wzrok do góry i dostrzegli partnerstwo Słońca i Ziemi oraz Kobiety i Mężczyzny w podtrzymywaniu życia i gatunku. Jednak dostrzeżone partnerstwo nie dało równouprawnienia, dominował Bóg Ojciec, męskie bóstwo, niczym Słońce. Jak widzimy w wyniku dokładniejszej obserwacji natury nastąpiła zmiana świadomości, interpretacji świata. Obserwacje te jednak nie były wolne od błędów i wpędziły człowieka w obsesje na punkcie śmierci. Wiązało się to z wiarą, że Słońce rodzi się i umiera codziennie. Człowiek zastanawiał się, gdzie udaje się Słońce po śmierci i czy my podczas snu też się tam udajemy! Doznawane w snach lęki i rozkosze wpływały na archetypowe wyobrażenia nieba i piekła. Słońcu, Ojcu, Ozyrysowi a potem Chrystusowi nadano rolę rozstrzygającego naszą wartość po śmierci.

Przyglądając się przyrodzie człowiek dostrzegł cykl narodzin, życia, śmierci i zmartwychwstania. Wierzono, że za zmartwychwstaniem Słońca kryje się potężna, nieznana, ponadzmysłowa siła. Ciekawe jest też , że nasi przodkowie obserwując korzystny wpływ rozkładających się szczątków zwierząt i krwi na rozwój roślin ustanowili formułę magiczną powiadającą, że życie pochodzi od śmierci. Właśnie z takiego myślenia brały się święte ofiary, idea zmartwychwstania oraz rozwój władzy kapłańskiej, odpowiedzialnej za odradzanie się Słońca. Charakter samej ofiary zmieniał się od składnia ofiar z ludzi, poprzez zwierzęta a następnie z chleba i wina. 





A jak jest dziś. Zamiast tworzyć naszą rzeczywistość w oparciu o teraźniejszą obserwację opieramy się na nieaktualnych już wynikach obserwacji naszych przodków. Dziś już wiemy, że Słońce nie umiera i nie zmartwychwstaje. Wiemy, że istnieje cały czas. A jego tzw. śmierć jest iluzją. Więc może jednak nasze wierzenia, tradycje i ideologie powinny się dziś zmienić i ciągle zmieniać w oparciu o percepcje i rozumienie? 

Dziś ogłaszam formułę opartej na magii stałego rozwoju. Mieliśmy erę odżywiania i kultu matki ziemi, mieliśmy erę życia, katastrofy i zmartwychwstania a dziś mamy erę stałego rozwoju. Utożsamialiśmy się z umierającym/ zmartwychwstałym Słońcem , Bogiem Ojcem. Wierzyliśmy, że śmierć można przezwyciężyć w sposób magiczny poprzez podporządkowanie się formułom, rytmom i doktrynie. Ale to już minęło. Teraz czas na utożsamianie się z promienistym, zawsze żywym Słońcem. Podobnie jak Słońce my też nie umieramy, bo śmierć jest złudzeniem, tak jak noc. Życie to proces stałego rozwoju i konfliktu. Ludzkość rozwija świadomość ciągłości istnienia, która w końcu rozpuści żądło śmierci. Dziś to jednostka, a nie plemię, rodzina czy naród stanowi podstawową jednostkę społeczną. 





Elżbieta Rogalewicz na podstawie Tarot Thota Lon Milo DuQuette

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz